Pomysł opisywania podróży kolejowych dojrzewał w moim umyśle powoli. W latach 80. ubiegłego wieku przybrał postać krótkich notatek, zapisywanych w pamiętniku. W następnej dekadzie kupiłem osiem arkuszy składających się na mapę Polski i zacząłem projektować kolejowe dzieło. Zawierało wspomnienia z odbytych już wypraw, imiona i twarze spotkanych wówczas ludzi, powidoki miejsc, a także szkice własnej sieci kolejowej, obejmującej przede wszystkim północną część kraju. Po 1997 roku wszystko jednak diabli wzięli. Przynajmniej tak mi się wydawało. Bowiem 23 stycznia 2004 roku wyruszyłem jednak na szlak, który powstał l52 lata wcześniej i połączył Bydgoszcz, Tczew oraz Gdańsk. Tym razem mój pociąg skierował się na południe. Lista stacji i przystanków w porządku alfabetycznym: Bydgoszcz Główna, Kotomierz, Laskowice Pomorskie, Maksymilianowo, Parlin, Poledno, Pruszcz Pomorski, Rulewo, Rynkowo, Rynkowo Wiadukt, Smętowo, Terespol Pomorski, Twarda Góra, Warlubie.
Na początek Smętowo – stara kolejarska osada na pruskiej magistrali z Berlina do Królewca. Poza kolejarzami trzeba tu zauważyć neogotycki kościół z pocz. XX wieku, długi łuk rozjazdu do Skórcza, no i krowy na skarpie torowiska. Były na stacji warsztaty kolejowe, ale pod koniec tego roku albo w roku następnym ręką wandali zmiecie je historia. Na Dworcowej znaleźć jeszcze można wszystkie najważniejsze instytucje: stoją tu dworzec, poczta, restauracja (na pocz. XX wieku – hotel dworcowy) „Pod Lipami” z pysznymi niegdyś obiadami, które przestały ludności smakować w latach 90. ubiegłego stulecia. Teraz to zwykła bumsa z niezbyt szerokim wyborem piw, herbatą, papierosami, batonami i oranżadą. Na tej ulicy była jeszcze świetlica wiejska (do 2006 r.), stoją tu również domy kolejarzy, wieża ciśnień trochę tylko zdewastowana (bo w prywatnym ogródku – ul. Dworcowa 9), a przy peronie mamy nieduży parking samochodowy, na którym pojazdy czekają od rana do wieczora na swych pracujących na kolei i gdzie indziej w Tczewie, Gdańsku albo Bydgoszczy właścicieli.
Po jakichś trzech minutach jazdy za nasypem wyrasta szczerbata wieża gotyckiego kościoła w Lalkowach – w pierwszym zakątku państwa krzyżackiego na zachodnim brzegu Wisły. Dookoła ciągną się pofałdowane pola, szosa w szpalerze drzew, gruntowa „dwupasmówka”, widać też budowę trasy nowej autostrady Gdańsk- Nowe Marzy pod Grudziądzem. Ale wciąż las po prawej zamyka horyzont.
Widoczna po prawej baza ZNTK i dźwigi kolejowe oznaczają, że dojeżdżamy do Twardej Góry. Po lewej, za dworcem widać nieczynne torowisko linii do Nowego i szosę. Dworzec z żółtawej cegły, magazyny z pruskiego muru z rampą; za przejazdem po obu stronach zaczynają się lasy – dużo brzozy, sosny; osada po prawej na pagórku tuż przy torze, długie jezioro po tej samej, za nim leśniczówka, dym z komina…; znowu leśniczówka i długie jezioro po prawicy – z groblą, olszyną; duży ceglany dom po prawej, po drugiej – kolejna już stacja.
Dworzec w Warlubiu to żółtawy tynk, kibelek zabytkowy jak w Skórczu, oprócz tego magazyn ceglany, opuszczony dom z charakterystycznej dla tych okolic czerwonej cegły. Po chwili postoju mijamy betonowy wiadukt z polną drogą, duże łąki, maszt telefonii cyfrowej, domy jakby folwarczne albo czynszowe, dworek w kępie drzew; lasy, łąki, dąbrowy, wiadukt z I wojny światowej. Następnie widzimy obniżenie terenu wokół torowiska, rzeczkę Mątawę, pożarzysko z 1991 roku po prawej, wiadukt w środku lasu i niespodziewanie – przystanek Rulewo. Zwykła platforma z drewnianych bali z metalowymi poręczami, a wysiadający znikają gdzieś na ścieżce w lesie. Po chwili kierownik pociągu budzi się z letargu i zaraz w pędzie mijamy po prawej jezioro, dąbrowę, wiadukt nad szosą Przewodnik-Świecie. Tu i ówdzie spod śniegu wyglądają kępy żółtawej trawy, po obu stronach rozciągają się już zabudowania Jeżewa – skądinąd stacji na trasie Grudziądz-Laskowice.
Po prawej dołączają tory ze Szlachty, Tlenia i Osia, po lewej – z Grudziądza. Wciskamy się między długie jezioro, łozy, betonową wieżę ciśnień (pozostawiony przez Marsjan pojazd bojowy) i wita nas no i parterowy, żółtawy dworzec w Laskowicach Pomorskich. Niektórzy z podróżnych pieszczotliwie nazywają tę stację Las Vegas (bo – jak wiadomo niektórym od lat 80. XX wieku – urocze miejsca to Las Vegas, Las Palmas i Las Kowice. Do tego pierwszego udają się emeryci z USA, do drugiego – z Niemiec, a do trzeciego – wiadomo. Znakiem charakterystycznym są tutaj też podziemne przejścia na perony, wyłożone pożółkłymi kafelkami, zresztą może ten kolor jest pierwotny, jeszcze cesarski. Trzy perony, po stronie zachodniej piękne domy kolejarzy z wielospadowymi dachami – kiedyś opłacało się budować funkcjonalnie a do tego estetycznie , a dziś PKP, to państwo w państwie, z dziką rozkoszą przygląda się agonii własnej infrastruktury. Co najmniej podejrzane. A może by tak – komisja śledcza? Ech, rozmarzyłem się…
Ruszamy o 1435; po stronie wschodniej bocznice, dźwig suwnicowy, przy drodze Świecie – Osie przycupnął kościół werbistów z neonowym krzyżem (nb. – to niezły punkt orientacyjny w nocnych pociągach na tej trasie, ale w osobowym z wiadomych przyczyn – już raczej tego nie doświadczysz). Mijamy przejazd na szosie ze Świecia i tory skręcające w prawo przez Leosię, Drzycim i Lniano do Wierzchucina, Tucholi i Chojnic. Są jeszcze jedne – dokąd?! Tory biegną terenem polodowcowym na wysokim nasypie, jakby grzbietem prehistorycznego zwierza, a po prawej mamy malowniczy widok: Wda wije się i skręca w porośniętej lasem przepaścistej dolinie. Tu i ówdzie kryją się w niej pojedyncze domy Dólska i Konopatu, w którym to podobno żyje jeszcze jakaś część mojej dalszej rodziny. Zresztą w tamtym kierunku „spada” stromo szosa – to tylko potęguje wrażenie, że jedziemy przez góry.
Mkniemy przez las, mijamy stację energetyczną (jeszcze niedawno miała własny pojedynczy tor, zawracający w prawo), teren jeszcze bardziej „zjeżdża”, defilujemy na pięknym akwedukcie mostu bardzo wysoko nad Wdą w Kozłowie. Tu wieczór słońce w rzece pławi, a widok to niezapomniany. Zalew i tama widoczne są po lewej (majaczy też Przechowo – królestwo celulozy i wytwórnia dymu, w „dobrych” latach wędrującego na blokami w Skórczu; oczywiście widać też miasta na wzgórzach po obu stronach Wisły – Świecie (ocet, musztarda, zamek i fara) i Chełmno (ten pomorski Rzym i Ateny w jednym). Przejeżdżamy pod dwoma wiaduktami (szosa i tory Świecie – Terespol) i zatrzymujemy się w Terespolu Pomorskim. Typowo pomorski dworzec z czerwonej cegły, z okrągłym zegarem we wrześniu roku 1987 przeżył specyficzny „nalot” – na zabudowania stacji wpadł wagon pociągu pospiesznego „Bałtyk”, który zderzył się tutaj ze składem towarowym. Akurat następnego dnia jechaliśmy tędy z Koniem toruńczykiem, wracając z kolejnego pobytu w Skórczu.
Na bocznym torze stoją cysterny, które za chwilę potoczą się do celulozy w Przechowie. Dworzec i pierwszy peron ocieniają piękne lipy, na szczęście nie tak koszmarnie przycięte, jak na wielu innych stacjach, cmentarzach i przy drogach pomorskich miejscowości. Kulturowo i geograficznie rzecz biorąc – chyba kończy się Kociewie, zaczyna się Krajna. Stacja Terespol drzemie w kotlinie, po wschodniej stronie zakłady ZNTK za metalowym płotem, na zboczach naprzeciwko dworca stroszą się tarniny, z tyłu pozostały kolejowe domy na zakręcie szosy, ostro wspinającej się na zachód. Opuszczona żółtawa nastawnia żegna nas ostatecznie. Teraz po lewej mamy las, po drugiej – pola z kępami drzew, na skarpie miga czerwony dom, na skraju lasu przystanek Poledno. To znaczy – kiedyś pociągi się tu nie tylko zatrzymywały; tu na zachód skręcają szyny pojedynczej linii Świecie – Poledno – Bukowiec – Świekatowo Wschodnie (we wsi z dwoma stacjami – jedyny tam dworzec!) – Bruchniewo – Klonowo – Pruszcz Bagienica – Więcbork – Nakło), zapomnianej od lat 80. ubiegłego wieku.
Po lewej mijamy wieś i widzimy drogę Gdańsk – Bydgoszcz, trasa pozwala też podziwiać polodowcowe wytopiska i niecki – urokliwe zagłębienia terenu, przy czym niektóre z nich „wypełniają” ceglane domy z niewielkim obejściem. Kiedy widać już bardziej płaskie pola z niezebranymi walcami słomy – to znak, że teraz wjeżdżamy na stację Parlin.
Żółtawy dworzec, na płaskim, polnym terenie (przez wiele lat – chyba do 2015 roku – podróżnych i kolejarzy witało tu przez głośnik stacyjny tradycyjne „Tu stacja Parlin, tu stacja Parlin” – i koniec komunikatu). Wyjeżdżając widzimy od wschodu szosę z Trójmiasta do Bydgoszczy, a ci z lepszym wzrokiem zauważą, że od zachodu biegnie inna linia. To trasa magistrali węglowej Bydgoszcz – Kościerzyna – Gdynia, która przecięła już serce Borów Tucholskich i teraz z naszą linią tworzy dwa boki trójkąta, którego podstawą jest w przybliżeniu odcinek Poledno –Świekatowo, a wierzchołek tkwi w Maksymilianowie.
Poza tym pojedyncze drzewa na miedzach, świat bez barw – ale i tak są ciekawsze od rynsztoku w robotniczych głowach. Z ust siedzących wokół mężczyzn słychać tylko „k…”, „k…”, „k…”. Jak napisał poeta: „wzrok dziki, suknia plugawa”. Ot, typowi rodacy. Nietypowi? Chciałbym bardzo. Jednego jestem pewien – nie czytali Witkacego i nie wiedzą, że przeklinanie też jest sztuką, sturba ich suka dziamdzia szać zaprzała!
A dookoła plaskato, jak to mówią Kociewiacy. I nagle czerwony budynek szkoły, złote słońce spod chmury – obraz mistrza holenderskiego. Potem znowu prozaicznie – duży betonowy plac po prawej. Wjeżdżamy do Pruszcza Pomorskiego. Mamy tu pocztę przy peronach (zbudowana z francuskiej kontrybucji przez Niemców oczywiście) i główną ulicę wsi na wyciągnięcie ręki. Można tu też podziwiać zabytkową szachulcową kuźnię z podcieniami. Stąd pomkniemy przez płaskie pola do następnej stacji.
Kotomierz wita nas przejazdem na szosie Włóki – Trzeciewiec – Koronowo. Żółty domek dróżnika, Troje słomiane, za lasem na zachodzie – Zalew Koronowski, ale tutaj dookoła lipy i klony przy gruntowych drogach, dworek i resztki poniemieckiej świetności tych żyznych okolic, domy kolejowe, rampa i magazyny, żółty dworzec i domek ceglany z mansardą – właściwie na peronie. Wieś taka, jakby ją wymyślił Picasso – królestwo sześcianu. Ale to wymysł PRL-u, socjalistycznego państwa oraz ludu pracującego miast i wsi, którzy to głęboko w d… mieli szacunek dla krajobrazu kulturowego tych stron. Ozdobą okolicy jest niebotyczny maszt radiowo-telewizyjny w Trzeciewcu, będący niezłą busolą dla rowerzysty czy piechura.
Chmury wleką się teraz metr nad ziemią jak mgła w horrorze, przy torze stadnina w Kamionce, po prawej źródła rzeczki Kotomierzanki, na nami wiadukt z metalową, kutą balustradą, pola przeplata las (sosny, dęby, brzozy), leśniczówka i plantacja, podwójny (bo na dwóch trasach „boków trójkąta”) wiadukt w Żołędowie, teren zakładów PKP Energetyka (a nie Tanie Linie Kolejowe, nie PKP Cargo, nie SKM, nie PKP Informatyka, nie PKP Telekomunikacja, nie Polskie Linie Kolejowe, nie InterCity, nie PKP Przewozy Regionalne), strumyk na łące, klin lasu – to przed kolejną stacją.
Maksymilianowo ma dworzec piętrowy i żółtawy (cóż za esteta wymyślił ten kolorek!), za nim przycupnął jakby dworek szlachecki. Ale to przede wszystkim stacja węzłowa i zakłady naprawcze kolei. Mnóstwo torów, budynki warsztatów rozrzucone grupami i pojedynczo jak okiem sięgnąć. Za peronem po prawej widać resztki zapewne świetnej kiedyś dąbrowy, która nawet dziś robi wrażenie. Jeden dąb-mocarz pochyla się nad domami. Po tej samej stronie równolegle towarzyszy nam droga przez grąd, miga szkoła (?) dwupiętrowa, oczywiście ceglana, dąbrowa z jednej, sosny z drugiej strony, po prawej grupa modrzewi i cztery domy dróżników, przy torach na nasypie maszeruje szereg sosen.
Teraz czas na Rynkowo. Przez stację przechodzi droga z Myślęcinka do Opławca, a budynek na peronie jest piętrowy i różowy! Ale za to wychodzi z niego dróżniczka z czerwoną chorągiewką. Po stronie lewej na wysokim zboczu zabudowania byłego sanatorium, a dalej legendarny internat bydgoskiego technikum kolejowego. Gdy wyjeżdżamy, nagle jesteśmy na nasypie, a lasy pozostają w dole. Po prawej zaczyna się betonowy płot wielkich Zakładów Naprawy Taboru Kolejowego – obecnie nazywa się to PESA S.A. (producent m.in. szynobusów).
W lewo odchodzą tory do Bydgoszczy Leśnej, Bydgoszczy Bielaw, Bydgoszczy Wschód (a stamtąd przez Bydgoszcz Fordon, Ostromecko, Dąbrowę Chełmińską, Unisław do Chełmży; albo przez Łęgowo, Solec Kujawski do Torunia; albo przez Zachem do Bydgoszczy Emilianowa, Nowej Wsi Wielkiej i Inowrocławia). Na betonie wielki napis ZAWISZA HOOLS – witamy na przystanku Rynkowo Wiadukt.
Po prawej do samej Bydgoszczy zobaczymy tylko tory, magazyny, dźwigi, cysterny, halę napraw, stadion Zawiszy, dwa kościoły (jeden neogotycki, drugi z lat 80. XX wieku), cmentarz, a przed nim brukowany plac rozległej rampy (pamiętam jeszcze na niej sznury ciężarówek typu star i kamaz), długi metalowy wiadukt, idący górą od ul. Artyleryjskiej do cmentarza Starofarnego na drugim brzegu (ten wiadukt zagrał w filmie „Sąsiedzi” o dywersji niemieckiej w Bydgoszczy 3 września 1939 r.), już prawie niewidoczny historyczny napis „Bromberg” i oto dworzec stacji Bydgoszcz Główna. Zwiedzamy i podziwiamy cztery perony (plus dwa), opuszczoną wieża, lokomotywownię typu „okrąglak”, zabytkowy zielony parowóz, hale remontowe, secesyjne zadaszenia peronów, podziemne przejścia z pożółkłymi kafelkami i wyjście w pustej hali kasowej (pustej, mimo kiosków, informacji, bankomatów, sklepików), a na koniec wychodzimy przed budynek dworca. To wielka, kubistyczna bryła, niezbyt piękna niestety. Na długim budynku naprzeciwko wciąż jeszcze widniej nieczynny neonowy napis WITAMY W BYDGOSZCZY, który pamiętam zwłaszcza z zimowych powrotów kolejowych. Po prawej towarzyszył mu jeszcze piękniejszy neon, przedstawiający turystyczne atrakcje województwa bydgoskiego. Zostały po nich tylko wspomnienia i nieliczne zdjęcia.
Co zaś w mieście tym warte jest uwagi? Chyba wymienię: żużel na Polonii, piłkę nożną i lekkoatletykę na Zawiszy, koszykówkę na Astorii, secesyjne okolice ulicy Gdańskiej. Dalej: fara średniowieczna i kościół klarysek, XVIII-wieczne spichrza nad Brdą, Wenecja Bydgoska, port rzeczny, wielka biblioteka z cennymi zbiorami, muzeum z płótnami Wyczółkowskiego, uczelnie, zabytkowy Kanał Bydgoski (ma znaleźć się na Liście Dziedzictwa Kulturowego UNESCO) i śluzy z terenami spacerowymi, Instytut Ziemniaka, trasa narciarska w Myślęcinku, tramwaj rzeczny, kiedyś wielki garnizon (tu stacjonowały m.in. 16. Pułk Ułanów Wielkopolskich i 15. DP), siedziba Pomorskiego Okręgu Wojskowego, słynna Filharmonia Pomorska, niezły Teatr Polski, w którym odbywa się co roku Festiwal Prapremier, Opera Nova. Jeśli zastanawia was, dlaczego powtarza się w nazwach ( instytucji czy klubu) nazwa „Polski”, „Polonia”, to wiedzcie, że jeszcze do 1920 roku podobno o mieście tym mówiono „Klein Berlin”. Nie tylko dlatego, że prawie 80% mieszkańców do I wojny światowej stanowili tu Niemcy. Czy to lokowanie produktu? Nie, tylko próba streszczenia, co stanowi specyfikę mojego fyrtla.
Wróćmy jednak do kolei. Pierwsza na świecie dyrekcja kolejowa (Królewska Dyrekcja Kolei Wschodniej, KED), mieszcząca się od 1848 roku w Bydgoszczy, swoim zasięgiem w latach 80. XIX wieku obejmowała już prawie 5 tys. kilometrów linii. Przez samo miasto nad Brdą przebiegało ich kilka. Pierwsza, prowadząca z Berlina przez Krzyż i Piłę (1851 r.), w roku następnym została uzupełniona przez szlak do Gdańska. W 1861 roku zaczął funkcjonować odcinek transgranicznej Kolei Warszawsko – Bydgoskiej Bydgoszcz – Toruń. Jedenaście lat później Kolej Wschodnia uzyskała tu połączenie z Górnym Śląskiem przez Inowrocław i Poznań. Pod koniec XIX wieku wybudowano jeszcze dwie linie lokalne: Bydgoszcz – Chełmża – Kowalewo Pomorskie (1885 r.) i Bydgoszcz – Kcynia – Gołańcz – Poznań (1894 r.). Na szlakach do Piły, Gdańska i Torunia szybko pojawiły się drugie tory.
Przez Bydgoszcz prowadziła też droga magistrali węglowej, największej inwestycji komunikacyjnej II Rzeczypospolitej. Projekty szlaku łączącego Górny Śląsk z portem nad Bałtykiem zaczęły powstawać już w 1919 roku, ale po wielkich perturbacjach pierwsze pociągi towarowe z węglem przejechały przez Bydgoszcz dopiero w 1930 roku.
W czasach PRL-u w krajobrazie kolejowym pojawiła się trakcja elektryczna. W latach 1967 – 1984 założono ją na liniach z Bydgoszczy do Nowej Wsi Wielkiej, Gdańska, Torunia i Inowrocławia[1].
Na Dworcowej (Bahnhofstrasse, nazywanej tak od 1852 roku) wybudowano jeden z najpiękniejszych obiektów architektonicznych w Bydgoszczy. Siedzibę władz Kolei Wschodniej umiejscowiono w mieście nad Brdą w roku 1849. Zaczęła ona tutaj swoją działalność jesienią 1852. Początkowo funkcjonowała na Nowym Rynku, następnie w budynku dworcowym, a od 1889 roku przeniesiono ją do nowo wybudowanego budynku na dzisiejszej ulicy Dworcowej 63. Projektanci (Martin Philipp Groupius i Heino Schmieden z Berlina) wzorowali się na niderlandzkim manieryzmie, wznosząc z czerwonej cegły trzykondygnacyjny, podpiwniczony i wyposażony w funkcjonalne poddasze gmach na planie prostokąta, w swoim obrysie mieszczący również trzy wewnętrzne dziedzińce. Dachy pokryte zostały angielską dachówką (dzisiaj zastępują arkusze blachy ocynkowanej). Wewnątrz umieszczono liczne biura, kasy, kancelarie, a na pierwszym piętrze niezwykle reprezentacyjną salę posiedzeń[2].
Koncepcja stylistyczna budynku była o tyle niezwykła, że manieryzm nie był „oficjalną” formą odwołań historycznych o charakterze propagandowym: „Budynki użyteczności publicznej we wszystkich prowincjach Prus, zarówno ratusze, dworce, poczty jak i budynki najróżniejszych urzędów, zwłaszcza w drugiej połowie XIX wieku, niejako z urzędu podporządkowane były narzuconej, ministerialnej z reguły koncepcji estetycznej, odzwierciedlającej tzw. > narodowego < ducha w architekturze. Konsekwencją takich poczynań były stylistyczne wytyczne do projektów nowo powstałych budynków (…) z koniecznością nawiązywania do stylu historycznego: północnego gotyku, romanizmu czy renesansu”[3].
W okresie międzywojennym budynek nie zmienił swej funkcji. Wprawdzie już w latach trzydziestych dyrekcję okręgową kolei przeniesiono do Gdańska (a potem do Torunia), jednak na Dworcowej nadal funkcjonowały centralne biura kontroli finansowej, rozrachunków zagranicznych, przychodnia kolejowa, a także siedziba dyrekcji Francusko – Polskiego Towarzystwa Kolejowego, budującego magistralę węglową[4].
Po drugiej wojnie światowej wciąż zarządzała budynkiem dyrekcja PKP, stopniowo jednak likwidująca kolejne biura. Przez dłuższy czas brakowało koncepcji zagospodarowania tego zabytku. Dopiero jesienią 2013 gmach nabył od miasta UMK w Toruniu, lokując w nim Collegium Medicum.
Ze stacji Bydgoszcz Główna oprócz torów do Bydgoszczy Leśnej (patrz wyżej) odchodzi linia do Piły przez Nakło. W latach 1918-1919 jechały nią pociągi z niemieckimi żołnierzami wycofywanymi z frontu wschodniego i stanowiła ona (świadomą decyzją Piłsudskiego i Naczelnej Rady Ludowej) północną granicę zasięgu powstania wielkopolskiego. A do Poznania można było ze stacji Bydgoszcz Główna udać się także przez Szubin, Kcynię, Wągrowiec. Można też stąd jechać dalej na południe, w stronę Kujaw i do Inowrocławia. Ale to już będzie inna strona opowieści.
[1] Dzieje kolei w Polsce, s. 265 – 284.
[2] I. Jastrzębska – Puzowska, P. Winter, Budynek dawnej Królewskiej Dyrekcji Kolei Wschodniej w Bydgoszczy, [w]: „Materiały do Dziejów Kultury i Sztuki Bydgoszczy i Regionu”, t. 1, 1996, s. 29 – 32.
[3] Ibidem, s. 33.
[4] I. Jastrzębska – Puzowska, P. Winter,, op. cit., s. 33 – 34.
Zawsze Pana podziwiałem przede wszystkim za wiedzę ale także ze sposobem radzenia sobie z uczniami. Podziwiam całym sercem i gorąco pozdrawiam
Serdecznie dziękuję i, choć po nicku oczywiście nie jestem w stanie rozpoznać osoby, również serdecznie pozdrawiam.
G.Piotrowski