Kolej na wspomnienia. Teren PKP

 

 

Takie tabliczki pamiętają zapewne wszyscy użytkownicy kolei, którym dane było podróżować pociągami albo przebywać na dworcach przed 1989 rokiem. Gdyby nie one i paranoiczna szpiegomania panująca w komunistycznej Polsce, dzisiaj prywatne i publiczne archiwa pękałyby w szwach. Mielibyśmy setki tysięcy ciekawych zdjęć, na których moglibyśmy podziwiać parowozy, pracę kolejarzy, wnętrza dworców i pozostawioną nam w spadku (myślę to o północnej o zachodniej części kraju) piękną architekturę. Ale niestety – zakaz fotografowania obiektów kolejowych przed 1989 rokiem egzekwowano z sumiennością zadziwiającą w kraju powszechnego lekceważenia przepisów. Ale przepadła jak Atlantyda. Wielu o niej opowiada, jednak jaka była naprawdę ta zaginiona cywilizacja – nie będziemy wiedzieć, zbyt wiele obrazów nigdy nie zaistniało. W Internecie można znaleźć sporo archiwalnych filmów, ale przecież wiadomo – liczy się tylko rzeczywistość zobaczona i dotknięta samemu.
I w tym momencie zacząłem się zastanawiać – przecież w minionych dekadach pociągami jeździły miliony Polaków – służbowo, do pracy, do szkoły, na wakacje… Czy ktoś przed 1989 rokiem kolej traktował jako hobby? Niby są dziesiątki albumów, nielegalnie kręconych filmów, zdjęć… Ale większość moich rodaków chyba w razie spotkania ankietera nie zaznaczyłaby wówczas odpowiedzi „bardzo lubię jeździć pociągiem”. No, bo wiecie – brud, tłok, złodzieje, starta czasu, nuda. Ileż razy można patrzeć na te same wciąż widoki? Maniacy żadnych mankamentów nie widzą, o poczciwych „kiblach” mówią z sympatią i podziwem, bo te elektryczne zespoły trakcyjne są bardzo leciwe, a wciąż śmiało przemierzają kolejowe szlaki. Oczywiście prawdziwy hołd „mikole” składają tylko parowozom. One symbolizują piękno i magię dawnej kolei. Na naszych torach kursowały jeszcze regularnie w latach 80. Dzisiaj stanowią ozdobę kolejowych skansenów, muzeów, izb pamięci i największą atrakcję turystyczną w czasie przewozów specjalnych, gdy ciągną wagony tak jak one wydobyte z lamusa. Gdzieniegdzie (np. w Chojnicach, Kartuzach, Korszach) stanowią symbol przemijania wszelkiej chwały, rdzewiejąc w mało dostojny sposób na bocznych torach. Ale są też takie miejscowości jak Stargard Szczeciński, które chlubią się swoim kolejowym rodowodem. Tam można zobaczyć starannie utrzymane parowozy, stanowiące zabytki techniki, atrakcję turystyczną i świetne tło do zdjęć.
Polska to jednak przede wszystkim prowincja. A tam kolej po cichu, ale z rozmachem była od początku lat 90. XX wieku zarzynana. Obserwując ten proces z trwogą postanowiłem opisać szlaki kolejowe północnej Polski z perspektywy zwykłego podróżnego. Takiego, co to drugiej klasy bez wahania wsiada, kiedy trzeba, przemierza szlak pieszo albo rowerem lub z samochodu tropi przebieg torów. I na początku tego stulecia zaopatrzywszy się w kajecik, długopis i aparat cyfrowy, ruszyłem na stalowe szlaki.

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *