Późnowiosennym wieczorem po spokojnym dniu, słuchając radia, z którego sączy się barokowa muzyka, można uznać, że nawet największe dramaty wydają się znośne. Do takich niewątpliwie należy II wojna światowa, której rocznicę zakończenia obchodziliśmy miesiąc temu. Katastrofalny i całkowicie zasłużony upadek III Rzeszy analizowało już wielu badaczy i z pewnością temat ten będzie jeszcze wielokrotnie podejmowany.
Lars von Trier w 1991 roku zaprezentował jego filmową wersję. W „Europie” wojna już się formalnie zakończyła, ale w rzeczywistości nadal trwa. Niemcy na własnym przykładzie poznają, jak smakuje okupacja. Głowy wielu z nich nadal zaczadzone są totalitarną propagandą i nienawiścią. Upokorzeni „nadludzie” nie mogą pogodzić się z przegraną i szukają „honorowej” śmierci w podstępnej walce przeciwko okupantom. Wokół rozciąga się morze ruin. Z dawnego imperium pozostały resztki.
Metaforą tego stanu rzeczy jest pojedynczy kadr. Młody chłopak w służbowej czapce patrzy na podziurawioną kulami i popękaną planszę. Widzimy na niej niemiecką sieć kolejową z czasów, gdy hitlerowska Rzesza była u szczytu potęgi. W jej granicach mieściły się czeska Praga, Warszawa i Kraków, a na wschód i w stronę Francji śmiało wybiegają grube kreski ekspresowych magistral, po których jeszcze niedawno zmierzały w dal pociągi Reichsbahn.
Nie byłem pewien, jakie uczucia i myśli zawarte są w spojrzeniu głównego bohatera, dlatego obejrzałem „Europę” ponownie. Po kilku latach film zrobił na mnie chyba jeszcze większe wrażenie niż za pierwszym razem. To Niemcy w dusznej atmosferze denazyfikacji. Tony Judt pisał, że skoro w maju 1945 roku na terenie Niemiec żyło 8 milionów nazistów, nie sposób było rozpocząć odbudowy kraju bez ich udziału. Dlatego też przed sądami stanęli nieliczni członkowie NSDAP[1].
Drugi paradoks polegał na tym, że wielu Niemców uważało się za ofiary, a nie sprawców wojny. Jako przekonujący dowód pokazywali oni ruiny miast zbombardowanych przez alianckie lotnictwo. Natomiast denazyfikacyjne procesy i świadectwa niemieckich zbrodni uważali za przejaw alianckiej zemsty na pokonanych. Zmuszani do oglądania filmów dokumentalnych o obozach zagłady, odwracali oczy od ekranu. Powszechne współczucie otaczało zbrodniarzy wojennych, skazywanych na dwu- czy trzyletnie wyroki więzienia. Prawie 40% ankietowanych Niemców podczas sondażu w zachodnich sektorach okupacyjnych pod koniec 1945 uważało, że eksterminacja Żydów i innych „podludzi” była usprawiedliwiona względami bezpieczeństwa Rzeszy. Amerykanie i Brytyjczycy wszystko to musieli wziąć pod uwagę, chcąc jak najszybciej uczynić z pokonanych Niemiec demokratyczny kraj, zdolny przeciwstawić się komunistycznej presji[2]. Jednym z pierwszych wyzwań było udrożnienie szlaków kolejowych. I tam właśnie spotkamy Leopolda Kesslera, młodego Amerykanina niemieckiego pochodzenia, który postanowił pomóc ojczyźnie swoich przodków. Dostaje pracę konduktora w pociągach ekspresowych. Powinien wiedzieć, że ciemność wagonów sypialnych ma wiele wspólnego ze śmiercią: wszak śpiący w nich pasażerowie leżą bez świadomości niczym żywe trupy, a same wagony mogą kojarzyć się z trumnami, jak słusznie zauważył Tadeusz Sławek w Demonie Grabińskiego (2002). A skoro tak, Leopold nie powinien igrać ze śmiercią i wiązać się z Kathariną, której ojciec jest zakonspirowanym nazistą-mścicielem.
Ostatecznie w tym mrocznym filmie nic nie jest czarne albo białe. Okazuje się, że nawet spektakularna klęska fałszywej ideologii nie zmieni postaw jej wyznawców ani nie da satysfakcji ofiarom. Prześladowani przez opresyjny system nie doczekają się sprawiedliwości. Politycy i sympatyzujący z nimi szubrawcy zawsze znajdą usprawiedliwienie i nawet przegrani z dumą będą głosić swoją pozorną wyższość. Moralna rewolucja jest tylko ideą. Myślę o tym w dniu 4 czerwca, który powinien być radosnym świętem narodowym, stojąc po stronie „chamskiej hołoty”.
„A ty jesteś sam. Pierwszy raz doświadczasz strachu przebywania w pociągu. Nie możesz wysiąść. I nie wiesz, gdzie zakończy się podróż”.
[1] Warto obejrzeć film Zmowa milczenia z 2014 roku.
[2] T. Judt, Powojnie. Historia Europy od 1945 roku, tłum. R. Bartołd, Kraków 2014, s. 74-78.