Gdy patrzę na pociągi ewakuacyjne, którymi przyjeżdżają do Polski uchodźcy z Ukrainy, przypomina mi się pewien tekst kolejowy Kazimierza Wierzyńskiego.
W wierszu pt. Piosenka ukraińska[1] ukazał on zapomniany epizod polsko-ukraińskiego braterstwa broni podczas wojny z bolszewikami. Tytuł tomu, w którym ukazał się ten utwór (Wolność tragiczna, 1936) symbolicznie koresponduje z wydarzeniami ukazanymi przez poetę. Otóż w kwietniu 1920 roku w czasie walk z bolszewikami, którzy stanowili śmiertelne zagrożenie zarówno dla odradzającej się Polski, jak i próbującej pójść tą samą drogą Ukraińskiej Republiki Ludowej, obydwa państwa podpisały układ polityczny i konwencję wojskową o prowadzeniu wspólnej walki przeciwko Armii Czerwonej. Porozumienie to miało wielu krytyków wśród polityków i generalicji obydwu stron. Np. generał URL Jurko Tiutunnyk oceniał sojusz jako sposób typowo kolonialnej eksploatacji zasobów Ukrainy przez Polskę: Piłsudski przejawiał godny podziwu talent gospodarczy. Pociąg za pociągiem pędził z Ukrainy, wywożąc cukier, mąkę, zboże, konie i wszystko, czym bogata Ukraina. A nasz włościanin, patrząc na to, kręcił głową i nie tracąc humoru rozszyfrowywał polski napis na wagonach „PKP” jako „Piłsudski kupił Petlurę”[2]. Ostatecznie sojusznicze wojska 25 kwietnia 1920 roku na kilka tygodni oswobodziły Kijów, przechodzący przedtem z rąk do rąk między białogwardzistami i bolszewikami, ale zostały zmuszone do odwrotu przez kontrofensywę Armii Konnej Budionnego. Część oddziałów strzelców siczowych wycofała się razem z wojskami polskimi i gdy Polacy walczyli pod Warszawą, Ukraińcy bronili Zamościa i Lwowa. Po zwycięstwie w bitwie nad Niemnem Polacy zdecydowali się na rokowania pokojowe. Skład polskiej delegacji w Rydze był zdominowany przez niechętnych Piłsudskiemu i koncepcji federacyjnej zwolenników endecji, dlatego sprawę Ukrainy przemilczano. Pokój ryski podzielił jej terytorium pomiędzy Rzeczpospolitą a Rosję Radziecką. Ukraińcy poczuli się zdradzeni mimo dzielnej postawy na polu walki. Co prawda Piłsudski osobiście przepraszał internowanych w Polsce oficerów URL, a wojsko polskie zwlekało z wycofaniem się za linię graniczną, przekazując oddziałom ukraińskim broń i sprzęt, ale pozostawienie Ukrainy na pastwę bolszewików pogorszyło już i tak skomplikowane relacje Polski ze wschodnim sąsiadem[3].
Podmiot liryczny w wierszu, pierwotnie (w roku 1927) zatytułowanym 1920 przyjmuje punkt widzenia strony ukraińskiej. Wypowiada się w imieniu żołnierzy poległych w obronie magistrali kolejowej, którą z Kijowa wycofywały się polskie wojska. Zaskoczyły ich i wybiły do nogi oddziały 1 Armii Konnej Budionnego, gdy przełamały front pod Samhorodkemi wdarły się na tyły Polaków. Podmiot liryczny cytuje w swej wypowiedzi sparafrazowane słowa popularnych pieśni legionowych (Jedzie, jedzie na kasztance i O mój rozmarynie), by przypomnieć, że ukraińscy żołnierze walczyli i zginęli „za wolność waszą i naszą”, jak wielokrotnie czynili to wcześniej Polacy po utracie niepodległości. Wąska linia torów, bohatersko przez nich broniona, ma w wierszu wartość symboliczną. Jest ona dla podmiotu lirycznego współczesnym odpowiednikiem górskiego przesmyku w Termopilach. Trwanie na wyznaczonej pozycji przynosi chlubę dzielnym strzelcom. Widząc wycofujące się oddziały, nie splamili się ucieczką z pola bitwy, wierni surowemu prawu, nakazującemu walczyć i zwyciężyć albo zginąć.
Jednak mówiący w imieniu żołnierzy poległych na obcej ziemi podmiot liryczny wypowiada słowa pełne goryczy. Mężni Ukraińcy zginęli tak jak legendarni Spartanie, ale ich los był jeszcze bardziej tragiczny od antycznych bohaterów. Polegli w obronie nie swojej ojczyzny, a historia o nich zapomniała. Wojownicy Leonidasa doczekali się pośmiertnej sławy i pomnika, a strzelców siczowych pochowano w okopie, w którym dopadła ich śmierć. Ich poświęcenie zostało zapomniane. Porzuceni w chwili odwrotu i skazani wobec przewagi liczebnej wroga na pewną śmierć, symbolicznie umierają powtórnie, gdy skłuci bagnetami i wciąż leżący szeregiem zostali pospiesznie przysypani ziemią przesiąkniętą ich krwią.
Motywy kolejowe pojawiają się w tym wierszu pozornie tylko w tle smutnej refleksji o żołnierskim losie. Ich rola jest jednak zdecydowanie większa. Jadące na zachód pociągi są znakiem pospiesznego wycofywania się, bliskiego panice, która nie przystoi wojskowemu honorowi. Linia torów, broniona przez osamotnionych żołnierzy z Ukrainy, stanowi zaś w wierszu ostatnią linię oporu przeciwko bolszewickiej nawale i bastion, którego obrońcy walczą do ostatniego naboju, poświęcając swe życie wspólnej sprawie. Czarna kreska linii kolejowej na mapie stanowi więc symboliczną granicę pomiędzy światem ludzi wolnych a nadciągającą ze wschodu tyranią. Tekst Wierzyńskiego, w którym pojawiają się czytelne aluzje do patriotycznych pieśni legionowych, podkreśla heroiczne poświęcenie anonimowych żołnierzy, walczących w imię romantycznych ideałów wspólnej walki z wrogiem wolności. Wiersz pt. Piosenka ukraińska pozbawiony jest też patosu. Wierzyński patrzy w nim na najnowsze dzieje oczyma pacyfisty, dostrzegającego żołnierskie poświęcenie, ale też przeświadczonego, że jest ono w dużej mierze daremne w epoce nowoczesnej wojny, gdy śmierć jednostki nie ma większego znaczenia, stając się tylko elementem statystyki.
[1] K. Wierzyński, Piosenka ukraińska, w: Kazimierz Wierzyński. Wybór poezji, wyb., oprac. tekstu, wstęp K. Dybciak i K. Dybciak, BN I nr 275, Kraków 1991, s. 138-139.
[2] J. J. Bruski, Ataman i sen o wolnej Ukrainie, „Nasza Historia” nr 4 (29)/ 2016, s. 79.
[3] J.J. Bruski, Czy Polska zdradziła Ukrainę, podpisując z bolszewikami traktat ryski?, w: 100 pytań na 100 lat historii Polski (1918-2018), „Pomocnik Historyczny Polityki” nr 5/2018, s. 13; A. Wielowieyski, Kiedy nienawiść wygrywa z rozsądkiem, „Ale Historia” nr 28 (337)/ 2018, s. 3.