Za jeden z symboli nowoczesności w kulturze europejskiej przełomu XIX i XX wieku uznawano kolej. Jak znak ten funkcjonuje w liryce skamandrytów? Pamiętając, że najważniejszym spoiwem grupy miał być sławny „talentyzm”, można bez większej obawy popełnienia pomyłki zaryzykować tezę, że eklektyczne środowisko twórcze „Skamandra” nie wypracowało spójnej metody wykorzystywania motywów technicznych i kolejowych dla charakteryzowania nowej rzeczywistości. Pociągi, dworce, tory i inne elementy ze świata kolei będą przez Tuwima, Wierzyńskiego czy Słonimskiego traktowane instrumentalnie, stanowiąc tylko pretekst do odsłaniania sfery emocji i przeżyć jednostki. „Kolejowa” liryka skamandrytów służyć więc będzie narracjom: o indywidualnym doznawaniu przekształconej przez kolej przestrzeni, o nowym wymiarze doświadczania czasu, a rzadziej – mówieniu o kwestiach ogólnych, związanych z życiem zbiorowości, takich jak postęp, rewolucja czy nowoczesna wojna.
Znamienny wydaje się tu przypadek Jana Lechonia. W dwóch wydanych przez niego w okresie międzywojennym tomach, w żadnym wierszu nie znalazło się miejsce dla obrazów kolejowych. Odnotować je można tylko w jednym, młodzieńczym utworze. Mowa tu o wierszu Pieśń o Mackensenie[1], napisanym w 1919 roku i później przez poetę skazanym na zapomnienie. Poeta bohaterem utworu uczynił feldmarszałka Augusta von Mackensena. Był on jednym z najbardziej utytułowanych niemieckich dowódców podczas I wojny światowej. Jemu przypisywano udaną ofensywę i przerwanie frontu rosyjskiego pod Gorlicami w maju 1915 roku, pokonanie Serbii jesienią tego samego roku i Rumunii w 1916 roku. Nigdy jednak nie walczył on na froncie zachodnim, a tam właśnie umieszcza go wyobraźnia poety. Mam wrażenie, że Lechoń, każąc w wierszu Mackensenowi podpisywać porozumienie o zawieszeniu broni w Compiegne, symbolicznie wskazuje niemieckiego bohatera narodowego jako jednego z wielkich przegranych. Końcowy fragment utworu ukazuje bowiem feldmarszałka oddającego oficerską szablę, jak zwykli to czynić dowódcy pokonanych wojsk. Roman Loth uważa, że tekst Lechonia jest doskonałym przykładem skamandryckiej maniery posługiwania się symbolami i dlatego nie jest istotne, czy poeta znał rzeczywiste losy niemieckiego generała: „Istotne jest to, że w jego wizjach historycznych sfera faktów traciła swą realność, stając się przedmiotem dowolnych przekształceń i elementem swobodnej manipulacji poetyckiej”[2].
Lechoń z upodobaniem posługiwał się kulturowymi kliszami, zwłaszcza tymi z romantycznego lub modernistycznego rekwizytorium[3]. Scena, przedstawiająca kapitulującego Mackensena, jest wyobrażeniem godnym Wagnerowskiego zmierzchu bogów. Widzimy w niej bohatera, który na moment przed tym, jak upadnie w otchłań zapomnienia i hańby, czyni gest człowieka honoru. Ci, którzy znali dokonania pruskiego feldmarszałka, mogli w nim widzieć uosobienie niepokonanego wodza, kroczącego od zwycięstwa do zwycięstwa. Tymczasem w wierszu Lechonia nikt nie rozpoznaje w nim militarnego geniusza, dopiero w ostatniej chwili czyni to jeden z dawnych podwładnych Mackensena, widząc najwyższe odznaczenie wojskowe na mundurze. To oczywiście tylko efekt pracy poetyckiej wyobraźni, ma on jednak uzasadnienie w charakterze wojny. Była nowoczesna, to znaczy zmechanizowana i totalna, bo w taką przerodziły się zmagania Europejczyków w latach 1914-1918. Rozstrzygnęła się dzięki walkom wielomilionowych armii, zużywających niewyobrażalne przedtem ilości zaopatrzenia i amunicji. Nie było już w niej miejsca na heroiczne czyny jednostek, uwieczniane przez historyków, ukazujących portrety rycerzy idealnych. Jakby rozumiejąc to, ukazany w wierszu feldmarszałek nie odzywa się ani słowem.
Możemy też interpretować ten poetycki epizod inaczej. Wśród pruskiej elity wciąż jeszcze trwał kult etosu rycerskiego, uosabiany przez junkrów i wywodzących się z tej sfery oficerów. Dlatego nawet idąc do niewoli Mackensen zachowuje dumną postawę wojownika. Wiersz, będący liryką roli, pozwala poznać tylko myśli upokorzonego dowódcy, dotyczące nieprzewidywanego wcześniej przez niego zakończenia wojny. Są to refleksje człowieka wierzącego, że starcia wygrywają te oddziały, w których silny jest „esprit du corps”. To mityczne „braterstwo broni” miałoby trwale wiązać szeregowych i oficerów niezależnie od miejsca w społecznej i wojskowej hierarchii. Materializuje się ono w postaci organizacji kombatanckich oraz symbolicznie wyraża w dumie z przynależności do nich albo w podkreślaniu udziału w słynnych bitwach lub kampaniach wojennych[4].
Właśnie dla zobrazowania niezwykłego charakteru Wielkiej Wojny potrzebne były poecie obrazy pociągów. Wojskowe transporty Lechoń traktuje bowiem jako znaki historii. Są wśród nich takie, który jadą tuż za wkraczającymi w granice Niemiec wojskami francuskimi i angielskimi (to kolejny moment, w którym mamy do czynienia wyłącznie z poetycką wizją) i z których okien widać wzburzone fale Renu. Są takie, którymi na wschód wycofują się pokonane armie niemieckie. Pociągi te wydają się być ożywionymi istotami. Przypominają obłąkanych ze strachu żołnierzy, uciekających z okopów przed atakiem gazowym albo artyleryjską nawałą. Stają się w ten sposób metaforą wojennej traumy. Można też w nich zobaczyć rekwizyt nowoczesności, w którym jeden śmiercionośny wynalazek (pociąg) upodabnia się do innego (granaty i szrapnele):
Czerwonymi latarniami złe ekspresy świecą,
Gwiżdżą, syczą przeraźliwie i szalone lecą;
Kolej w świecie nowoczesnym łączyła dwie sfery doświadczeń całych społeczności: pokój i wojnę. Na co dzień pociągi integrowały regiony i kraje, umożliwiając swobodne podróżowanie i poznawanie „Innego”. Po rozpoczęciu mobilizacji linie kolejowe stały się przestrzenią manifestacji nacjonalistycznych nastrojów, nienawiści, wrogości i ważną częścią machiny wojennej, umożliwiającą masowe zabijanie. Dopiero później, w otwartych drzwiach wracających z frontu pociągów sanitarnych, zwykli ludzie mogli zobaczyć na własne oczy przerażające skutki wojennego szaleństwa, które początkowo tak entuzjastycznie poparli.
Pociągami w wierszu Lechonia, oprócz żołnierzy, wydają się też przemieszczać rewolucyjne idee, rozprzestrzeniające się wzdłuż torów po całym upokorzonym niespodziewaną klęską kraju. Zatknięte na dachach wagonów czerwone sztandary są znakiem końca wojny, ale też początku chaosu, który ogarnia Niemcy, a potem resztę kontynentu. Poeta bowiem ukazał moment apokaliptyczny: zmierzch porządku, który tworzyli wybitni przywódcy i rycerscy wodzowie (np. Mackensen), a zarazem początek nowoczesności, w której wszelkie zjawiska zachodzą w skali masowej. Autentyczna postać i autentyczny wątek historyczny (podpisanie zawieszenia broni w wagonie kolejowym w Compiegne) posłużyły Lechoniowi do stworzenie poetyckiej wizji ważnego momenty dziejowego. Poeta przeniósł swojego bohatera lirycznego z Bałkanów na front zachodni, bo ten stał się w zbiorowej wyobraźni Europejczyków symbolicznym wyobrażeniem Wielkiej Wojny i równie wielkiej rzezi. Ogrom ofiar może też tłumaczyć, dlaczego główna postać, mimo niewątpliwej sławy, pozostała niemal nierozpoznana. Uczestniczący w I wojnie żołnierze przyznawali bowiem, że woleli nie patrzeć w twarze swoich wrogów, ale też kolegów i dowódców. W wypadku tych pierwszych wystarczył widok obcego munduru, pozwalający zapomnieć, że ma się do czynienia z człowiekiem. Oficerów traktowano z niechęcią. Twarzy kolegów zaś lepiej było nie pamiętać, aby boleśnie nie odczuwać straty. Ta wyuczona obojętność była odruchem obronnym. Każdego bowiem dnia na frontach ginęło kilka tysięcy żołnierzy. Tak makabryczne doświadczenie musiało przeorać świadomość milionów ludzi, dotkniętych przez zbiorowe szaleństwo globalnej wojny. Lechoń uwiecznia je za pomocą wizyjnego obrazu, w którego centrum znajdują się legendarny niemiecki dowódca i pociągi. Obraz wojskowych transportów, wiozących wycofanych z frontu żołnierzy, poeta potraktował jako jeden z atrybutów nowoczesnej wojny. „Mówienie o kolei” służy więc w tym młodzieńczym wierszu Lechonia charakterystyce początków XX wieku, naznaczonego u swych narodzin zmechanizowaną śmiercią.
O jakich jeszcze przejawach nowoczesności mówić będą skamandryci, wykorzystując „mówienie koleją” i „mówienie o kolei” w obydwu wariantach (skamandryckim, czyli biologicznym i awangardowym, czyli technicznym)? Tuwim zastosuje je w słynnym wierszu o lokomotywie, by ukazać niezmienne prawidłowości życia i nawiąże przy tym do starożytnego toposu świata-teatru. Dla Słonimskiego i Iwaszkiewicza pociągi będą raczej atrybutami śmierci. W wierszu Ostatnia podróż pierwszy z nich wprowadzi obraz pustego dworca jako swoistej bramy w zaświaty dla przeżywającej Dzień Sądu ludzkości. Kolejowy wagon pełni zaś w utworze Słonimskiego funkcję nowoczesnej łodzi Charona. Ten sam motyw wykorzysta w wierszu Do matki Jarosław Iwaszkiewicz, łącząc jednocześnie pociąg ze stanem pustki i bolesnym poczuciem przemijania.
Również chcąc wyrazić kondycję psychiczną nowoczesnego człowieka, Iwaszkiewicz, Wierzyński i wspomniany przed chwilą Tuwim sięgnęli po obraz prowincjonalnej stacji kolejowej. Co ciekawe, wszystkim trzem rekwizyty związane z koleją posłużyły do wyrażenia negatywnych emocji, na przykład scharakteryzowaniu stanu melancholii albo kryzysu duchowego. Iwaszkiewicz pisze o podróży kolejowej, by mieć pretekst dla smutnego pożegnania bliskich oraz dzieciństwa i młodości. Wierzyński poświęca wiersz Oda prowincjonalna chorobie duszy, a jej źródłem czyni znikające w oddali pociągi. Tuwimowski „poemat sentymentalny” o Piotrze Płaksinie[5] stanowi przygnębiający obraz nudnej egzystencji skromnego urzędnika kolejowego, marnujące życie na zapomnianej przez Boga i ludzi stacji. Chcąc zaś ukazać symptomy choroby psychicznej, Tuwim umieszcza podmiot liryczny jednego z wierszy we wnętrzu wagonu sypialnego[6].
Skoro zaś mowa o zamkniętym wnętrzu kolejowego wagonu, warto zwrócić uwagę, że kulturowa kategoria przestrzeni żywo interesowała wszystkich wymienionych skamandrytów. Kazimierz Wierzyński poświęcił jej opisowi aż pięć „kolejowych” wierszy. W Mapie, Podróży do Afryki i Gople kolej stanowi jedno z narzędzi europejskiej kolonizacji, a w Dworcu i Wakacjach pociągi są znakami modernizacji, obejmującej także życie codzienne. Jarosław Iwaszkiewicz w Jesieni w Warszawie krytycznie przygląda się przebudowie stołecznego dworca głównego. Tuwim w wierszu O poecie po raz kolejny rysuje przygnębiającą nudę prowincji. W tym obrazie tory kolejowe stanowią swego rodzaju granicę pomiędzy prawdziwym życiem gdzieś w odległych miastach a senną egzystencją małomiasteczkowego twórcy.
Żywym zainteresowaniem twórców z kręgu „Skamandra” cieszyć się też będzie postęp cywilizacyjny i jego cena. To ostatnie zagadnienie podejmą m.in. Julian Tuwim i Antoni Słonimski. Pierwszy w Litanii i wierszu Z powodu maszyn utożsami kolej z cierpieniem, a drugi w Ostatniej podróży kreśli sceny światowego kryzysu, który rozprzestrzenia się po całym globie wzdłuż torów kolejowych i szlaków żeglugowych. Tylko Iwaszkiewicz będzie zachwycał się (np. w wierszu Do Dionizosa) twórczym rozmachem stechnizcyzowanej epoki.
Tuwim przyglądać się będzie także mechanizmom życia społecznego w wolnej Polsce. W Lokomotywie[7] z właściwym sobie poczuciem humoru wykpi kolonialne aspiracje Polaków po odzyskaniu niepodległości, a w scenie uroczystego, „spontanicznego” powitania wodza na dworcu – autorytarny kult przywódcy w osobie Edwarda Rydza-Śmigłego (w Historii). Słonimski w Czarnej wiośnie i Pieśni górników za pomocą odwołań do pociągu wskazywać będzie społeczne nierówności i przygnębiający poziom życia proletariatu. W „kolejowych” wierszach skamandrytów, za sprawą m.in. Słonimskiego i Wierzyńskiego, znajdziemy także temat nowoczesnej wojny. Autor poematu Oko w oko będzie go podejmował z punktu widzenia pacyfisty, a Wierzyński jako wielbiciel Marszałka[8].
Ulokowanie miejsca akcji lirycznej albo bohaterów lirycznych w przestrzeni kolejowej służy skamandrytom do nazywania problemów, jakie napotyka na swej drodze modernizująca się społeczność, i trudności, które w związku z tym musi pokonywać jednostka, chcąca nadążyć za zmianami. W warstwie obrazowej tych wierszy dominuje kapryśna linia, mająca nieregularny kształt fali lub naturalnej krzywizny. Jej synonimami będą w wierszach skamandrytów zakręty (rzeki lub toru), różne typy akwenów, nieforemny okrąg, majaczący w oddali łuk bramy, wydłużony w czasie cykl przemian.
To „mówienie o kolei” znajdziemy we wszystkich tekstach, w których pojawiają się pociągi. Metaforyka skamandrycka skoncentrowana będzie w nich wokół pojęć kojarzonych z naturą. W analizowanym nieco wcześniej wierszu Jana Lechonia wojsko przekraczające granicę porównywane jest do ogromnego morza, a oddziały konnicy przypominają wicher[9]. W centralnej partii utworu w polu widzenia pojawia się kolej. Jednak jej śladu nie wytycza linia prosta, wyobrażająca biegnące równolegle szyny. W wierszu Lechonia zastępują go obłoki pary, kłębiące się na niebie i nieregularne, ciemne pasma dymu, wlokące się za lokomotywą[10].
Z podobną sytuacją mamy do czynienia w „kolejowych” utworach Kazimierza Wierzyńskiego. W Mapie zaznaczone czerwonym kolorem szlaki pociągów stanowią tylko jeden element wyobrażonego ukształtowania terenu. Tytułowa mapa wydaje się być trójwymiarowa, bowiem uwzględnia wypukłości gór i płaszczyzny pustyń oraz głębie oceanów i mórz. Długie, nieprzerwane proste linii kolejowych w tym kontekście są wręcz nienaturalne. Kąt prosty, symetria, równoległość, czyli istotne jakości nowoczesnej techniki, z trudem mieszczą się na obłym globusie, jakby nie przynależąc do porządku natury[11]. W Gople i Podróży do Afryki[12] poeta używa specyficznej perspektywy oglądu: z okna jadącego pociągu. W obydwu wierszach podmiot liryczny doznaje poczucia zawrotu głowy, w którego trakcie rzeczywistość przepływa przed jego oczami strumieniem egzotycznych obrazów. Ponownie zabraknie tu linii prostej, właściwej „mówieniu koleją” awangardzistów.
Także Julian Tuwim w Lokomotywie sięga po jakości naturalne. Ruszający do biegu parowóz porównywany jest do żółwia. Okrągły pancerz tego zwierzęcia, atletów bezskutecznie próbujących podnieść pociąg (niczym sztangę z metalowymi kręgami), kotlety, mające wzmóc siłę ciężarowców, poruszającą się lokomotywę – łączy jedno: kolisty ruch wyobraźni, odpowiadający przyspieszającemu rytmowi kół parowozu. Nawet wagonów, których zawartość poeta kataloguje w wierszu, nie da się naszkicować za pomocą linii prostych, ponieważ wystają z nich głowy egzotycznych zwierząt albo kontury sprzętów. Zdaje się, że poeta nieprzypadkowo wymienia wśród przedmiotów przewożonych koleją fortepian. Zarówno nogi tego instrumentu, jak i klapa zakrywająca klawisze (produkowane wówczas z kości słoniowej, a więc z wygiętych kłów) przywodzą na myśl krzywą, falistą linię. Także sama lokomotywa, poruszająca się po gładkich szynach, nie sunie po nich na wprost, ale toczy się. W innych przywołanym już wcześniej wierszu poeta zamyka bohatera lirycznego w zamkniętym kręgu rutyny i melancholii[13] albo w „kanale obłędu” (ciemne wnętrze wagonu ma tu odpowiednik w okrągłym przekroju kanału)[14].
Także pozostali poeci skamandryccy prezentują „mówienie o kolei”. W nastrojowym Znużeniu Słonimskiego[15] czytamy o wyobrażanym tonięciu w samotności podczas podróży nocnym pociągiem, a w jego Ostatniej podróży – o łuku wjazdowym dworca, przypominającym podmiotowi lirycznemu bramę śmierci[16]. Jarosław Iwaszkiewicz w Utęsknionym pociągu mówi wprost o linii falistej: tytułowy pociąg porusza się pomiędzy wałem kwiatów i kołyszącymi się na wietrze drzewami, przejeżdża między latarniami, tarczami semaforów i kółkami świateł, niknie w oddali – „niby umarła fala”[17]. Nawet więc w tym miejscu, w którym wyobraźnia poety sięga po bryłę pociągu, w polu widzenia pojawiają się obłe kształty: buforów, znaków sygnalizacyjnych, lamp, a płynność ruchu przypomina ruch fal.
Mimo pewnych programowych podobieństw do Awangardy Krakowskiej (np. perspektywa teraźniejszości, odpowiedzialność za słowo) skamandryckie wiersze „kolejowe” mają inny charakter, ponieważ kolej ujmują przede wszystkim w kategoriach biologicznych. Bardzo często pojawiają się w nich pociągi, dworce i sceny z podróży, jednak mają one tylko instrumentalny charakter. Pozwalają Tuwimowi, Wierzyńskiemu, Lechoniowi, Słonimskiemu i Iwaszkiewiczowi wyrazić subiektywny stosunek do dokonujących się na ich oczach przemian, nazywanych procesem modernizacji.
[1] Zob. J. Lechoń, Pieśń o Mackensenie, w: J. Lechoń, Poezje, red. M. Tłustochowska, BN I nr 256, Wrocław 1990, s. 161-163. Pierwodruk w „Dzienniku Powszechnym” 1919, nr 1.
[2] R. Loth, Lechoń, Mochnacki, historia, „Rocznik Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza XXIII (1988)”, s. 30.
[3] Zob. J. Kisielowa, Poeta w masce konwencji, w: eadem, Retoryka i melancholia. O poezji Jana Lechonia, Katowice 2001, s. 48-51.
[4] Zob. L. Stomma, Sakralizacja wojska, w: idem, Antropologia wojny, Warszawa 2014, s. 159-160.
[5] Zob. J. Tuwim, Piotr Płaksin. Poemat sentymentalny, w: J. Tuwim, Wiersze zebrane, oprac. A. Kowalczykowa, Warszawa 1971, t. 1, s. 331-337.
[6] Zob. J. Tuwim, Spostrzeżenia w wagonie sypialnym, w: J. Tuwim, Wiersze zebrane, op. cit., s. 186.
[7] Zob. J. Tuwim, Lokomotywa, „Wiadomości Literackie” 1936, nr 16, s. 8.
[8] Zob. K. Wierzyński, Piosenka ukraińska, w: Kazimierz Wierzyński. Wybór poezji, wyb., oprac. tekstu, wstęp K. Dybciak i K. Dybciak, BN I nr 275, Kraków 1991, s. 138-139.
[9] Zob. J. Lechoń, Pieśń o Mackensenie, op. cit., s. 161.
[10] Zob. ibidem, s. 162.
[11] Zob. K. Wierzyński, Mapa, w: Kazimierz Wierzyński. Wybór poezji, wyb., oprac. tekstu, wstęp K. Dybciak i K. Dybciak, BN I nr 275, Kraków 1991, s. 15-16.
[12] Zob. K. Wierzyński, Gopło, w: Poezja polska okresu międzywojennego. Antologia, wyb. i wstęp. M. Głowiński i J. Sławiński, przyp. oprac. J. Stradecki, Warszawa 1987, s.129-130; Podróż do Afryki, w: Kazimierz Wierzyński. Wybór…, op. cit., s. 46- 47.
[13] Zob. J. Tuwim, Piotr Płaksin. Poemat…, op. cit.
[14] Zob. J. Tuwim, Spostrzeżenia w wagonie sypialnym, op. cit.
[15] Zob. A. Słonimski, Znużenie, w: Poezja polska okresu…, op. cit., s. 155-156.
[16] Zob. A. Słonimski, Ostatnia podróż, w: Poezja polska okresu, op. cit., 153-154.
[17] Zob. J. Iwaszkiewicz, Utęskniony pociąg, w: idem, Dionizje, Warszawa 1921, s. 41-44.