Mało jest szczęśliwców, którzy pamiętają, jak pachnie magia kolei. To na przykład woń pary, smarów i dymu, wdychana przez pasażerów pociągów, ciągniętych przez parowozy. Tych żywych maszyn już nie uświadczymy na północy Polski, bo jak wieść gminna niesie, parowozownia w Wolsztynie nie dysponuje żadną czynną lokomotywą parową, mogącą prowadzić pociągi specjalne.
Właściwie nie da się już odtworzyć wrażeń olfaktorycznych związanych z kolejowymi restauracjami czy bufetami na dworcach, bo trudno znaleźć na mapie stacje, na których jeszcze takie przybytki funkcjonują. Zresztą w rozkładach jazdy niewiele jest pociągów, z których mogłyby się wylewać duże potoki podróżnych, chcących zjeść szybki posiłek.
Współcześnie częściej słyszy się za to o zapachach nieprzyjemnych. Numer pierwszy na tej haniebnej liście to przepocone skarpety pasażerów, jadących latem kilka godzin i wysuwających stopy z butów, gdy już atmosfera w przedziale zrobi się bardziej swojska po wymianie kilku zdań ze współpasażerami.
Numer drugi, i tutaj sami przewoźnicy nie są bez winy, to ostre zapachy jedzenia, unoszące się zwłaszcza w wagonach bezprzedziałowych. Nie chodzi przy tym o słynny aromat jajka na twardo, ale o dania obiadowe, często dostarczane przez obsługę wagonu restauracyjnego wprost do miejsc siedzących.
Miejsce trzecie przypadnie chyba słynnemu zapachowi z ubikacji, ale tylko dlatego dopiero trzecie, że na szczęście dla pasażerów, coraz więcej wagonów i składów wyposażonych jest w toalety o zamkniętym obiegu, szczelniejsze i mniej uciążliwe dla tych, którym przypadnie podróżować w ich pobliżu. Nawet Adam Miauczyński już by chyba nie narzekał. Słynne stacyjne „WC” w osobnych budynkach już chyba wszędzie zamurowano albo zburzono. I dobrze, bo dostarczały wątpliwych wspomnień tym, którzy zmuszeni byli z nich korzystać.
Są na szczęście jeszcze pociągi pospieszne, w których można uchylić okno, by poczuć zapachu lasu czy otwartego pola, wilgoć jeziora czy rzeki, albo słony smak morza. I to nimi zaleca się podróżować, zwłaszcza latem, gdy przejażdżka pociągiem staje się wyprawą w głąb czasu, do epoki beztroskiej włóczęgi.